- Sebastian Adamczewski
- 6 dni temu
- 3 minut(y) czytania
Południe
Dopiero się rozkręcam.. Kąpałem się - myłem głowę. To wciąż całe przedsięwzięcie. Trzeba pamiętać o tym, że tu prawie wszystko jest ćwiczeniem - golenie się, mycie zębów czy głowy. Nie ma "nic nie robienia". Prawa ręka niby w miarę sprawna ale wczoraj, jak podpisałem dokument - "łola Boga"! Toż to do niczego nie podobne! Poszedłem za radą neuropsychologa i odłożyłem pisanie czy rysowanie "na później" - i to był błąd. Żeby była jasność - "chłop" miał rację. Po co się wkurzać, skoro - jak u dziecka - funkcje wracają powoli.. Ja jednak z charakteru jestem pogmatwany.. Spokoju mi nie da to, co wczoraj "napisałem". Jednak wpojone za dziecka przez stryja "wyżej, dalej, szybciej" kieruje moim życiem i po pięćdziesiątce.
Mam przed sobą talerz czekolady, którą zrobiła mi Lena - ciągle mi "ucieka". Nie mogę go "zagonić" do jakiegoś narożnika, żeby skrobać łyżką to co się do niego przykleiło.. Lena robi świetne - moim zdaniem - rzeczy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że to zdrowe. Można sobie "pozwolić" z czystym sumieniem. Dlatego - dzięki uprzejmości Leny - postanowiłem dzielić się z Wami jej przepisami. Stworzę osobną zakładkę ze "słodkościami" ale spróbuję wyciągnąć od niej też to, co jem. Bo zdecydowanie nie trzeba się katować, żeby było "zdrowo". Ja rozumiem, że zdecydowana większość ludzi bez "chlebka" nie da rady.. Ten "chlebek", którym się żywiliśmy za dziecka, po który "za komuny" trzeba było stać w kolejce - zdecydowanie to już nie jest. Ten "prawdziwy" kosztuje nie dziesięć złotych, tylko pięćdziesiąt albo i więcej i trzeba się zdrowo naszukać, żeby taki znaleźć. Nie wierzcie w to, że byle budka przy drodze czy "eko - sklep" za rogiem taki sprzedają.. Że jest zdrowy, tylko dlatego, że w nazwie ma "swojski".
Po południu (czyli już niedługo), będę nagrywał film z tego, jak to teraz u mnie wygląda. Wrzucę tu link. Potrzebuję nagrać i zademonstrować jaka jest różnica przy audytorium, kiedy to głównie "śmieszny pan" jest u steru a kiedy jestem sam. Poprzedni film jest na YouTube i dobrze, że jest opatrzony datą. Będzie widać, co się zmieniło. Moim zdaniem w ogólnym funkcjonowaniu niewiele. Aczkolwiek czuję to, że więcej siły, że lepiej stoję, lepiej siedzę, lepiej wstaję. Na razie to się po prostu nie przekłada na funkcjonalność - cierpliwości. "Najbardziej stałą rzeczą w życiu jest ciągła zmiana" - u mnie do przodu.. A u Was? Jeśli gorzej, to może warto się zastanowić dlaczego?
Wieczór
Obiecany film https://youtu.be/gXrmCmPIO3w - analiza.. Cztery minuty. Choć dziś zdecydowanie nie w formie - coś mnie "zbiera", katar "do pasa" i w ogóle czuję się nie najlepiej. Do jutra powinno przejść.. Teraz z infekcjami mój organizm raczej sobie radzi tak, jak wcześniej. Od udaru - odpukać - byłem chory tylko raz - kiedy przeniesiono mnie z OIOMu do Rept. Wracamy do filmu..
Na początek ruch lewej ręki - wymuszony jeszcze całym ciałem ale intencjonalny. Kiedy dotykam łokcia - drapię się po nim. Wszystkie palce się ruszają, choć na filmie tego jeszcze nie widać.. Wstaję na razie przez prawą stronę, bo angażuję prawą rękę ale czuję, że za chwilę to nie będzie już konieczne. Ważne jest to, że kiedy wstaję kilka razy pod rząd nie ma tego "nurkowania" tylko wstaję pochylając się w miarę wyprostowanym ciałem. Jestem w stanie utrzymać po wstaniu równowagę. Jeszcze trochę czasu zabiera mi wyprostowanie się (w miarę) i rozluźnienie niechcianych napięć. Żebym mógł balansować. Wszystko dzieje się bez przeprostu, co myślę jest ważne.. Siadam powoli, bez wpadania w wózek (zazwyczaj). Głowa ma jeszcze dużą tendencję do "przodopochylenia" i pochylania się w prawą stronę. Muszę to cały czas świadomie korygować. "Siodełko" robię w miarę, jestem zadowolony z pozycji głowy i wyprostowanych pleców. I jest to doskonałe ćwiczenie na mój brzuch. Idealnie by było, gdybym robił je pod ścianą ale jeszcze trochę za wcześnie.. Próby chodzenia wyglądają całkiem nieźle. Tu potrzeba jednak specjalnych warunków. Na rytm jeszcze chyba za wcześnie. Lewą nogę muszę najpierw rozluźnić, żeby ją przenieść. Trwa to jeszcze tyle czasu, że rytmu nie złapię.. "Popędzanie" lewej nogi kończy się zawsze niechcianym napięciem, które "wbija nogę w ziemię" i trzeba ją przenieść "na chama". Każda minimalna ingerencja (próba pomocy) kończy się dodatkowym oporem, którego nie umiem odpuścić.. To tyle z mojej strony.. Pewno terapeuci widzą dużo więcej - ja jeszcze nie..


