top of page

Rano
Dziś tylko dwie godziny w Bielsku. Ciekawe z kim? Bo w Bielsku to różnie - mam zajęcia z pięcioma różnymi terapeutami. Każdy ma swoje, specyficzne podejście. Lubię z Rafałem, bo zawsze wymyśla coś nietuzinkowego. Niby zwykłe rzeczy - podnieść ręce, przesunąć przedmiot, pograć na akordeonie. Ale czegoś takiego na terapii byście się nie spodziewali. Piotrek, który mi tłumaczył, że mózg “lubi mieć po co” też jest “stamtąd”.. Pozostali - też niczego sobie - absolutnie znakomite zajęcia. Wojtek, z którym jest zawsze rzetelnie ale wesoło. Łukasz - też z nietuzinkowym podejściem i humorem ale zawsze wycisk. Grzesiek - młody - sumiennie mnie zawsze przeciora. Z dystansem ale na luzie - w przyjaznej atmosferze. Zazwyczaj u nich kończę zajęcia dreptając do auta. W środę w Porąbce po półtora godziny z Magdą i Jarkiem. Też oboje mają swoje, nietuzinkowe podejście. Nauczyli się wykorzystywać moją “śmieszną przypadłość” jako kompas. Wiedzą, że czym bardziej żywiołowa reakcja, tym bardziej dana rzecz jest dla mojego układu nerwowego trudna. Reagują na bieżąco na to co się dzieje. To są niestety zajęcia, które często bolą ale dają dużo wskazówek, które mogę wykorzystać pracując potem samemu - w domu.
Ze dwa, trzy razy przychodzi Arek - terapeutą, który robi ze mną uczciwie, choć na NFZ. Wolałbym “chłopu” prywatnie dać zarobić ale kasa się niestety skończyła i trzeba kombinować. Bielsko i Porąbka jest wynikiem Waszego wsparcia - za co z całego serca dziękuję. Wracając do Arka - chociaż to są zajęcia, które bolą najbardziej - lubimy się. Zawsze “pogadamy” wesoło o wszystkim i o niczym. Chłopak z fajnym, rozrywkowym podejściem, bardzo “swojskim” - bez ceregieli. Czasem wspominam o “wyłamywaniu” palców - to jego robota. Ja się tam nie znam - skoro tak trzeba - znoszę pokornie i tyle.. Nie czuł bym się dobrze, gdybym w tym "panteonie sław" nie wymienił Oli - neurologopedy, z którą w Bielsku się spotykam dwa razy w tygodniu i tych, z którymi miałem "język polski" do tej pory - Asia i Ola. Ale tak jak wspomniałem - kasa niestety.. Wszystkie trzy to dziewczyny przesympatyczne, z którymi można "konie kraść" a przy tym doskonali fachowcy. No i królowa moja - surowa acz z sercem na dłoni, konsekwentna Ewelina.. Bardzo cenię sobie to, co dla mnie do tej pory zrobiła. Jest jak kropla, która drąży skałę..
We czwartek znów Bielsko a w piątek Arek. I tak jakoś tydzień za tygodniem..
Popołudnie
Walczę z uciekającym talerzem. Próbuję nabrać na łyżkę to, co się do niego przykleiło. Malkontent mi się włącza. Rano było znośnie ale teraz się wkurzam. Analizuję, co robiłem na zajęciach dobrze a co należy z mojej strony zmienić. Jak to Lena mawia - humorek - muchomorek.
bottom of page

