Popołudnie
​
"W Niedzielę robię tylko to, co lubię" - takie motto wprowadziłem pewnego dnia za "poprzedniego życia".. Wkrótce się okazało, że Niedziela niewiele się różni od pozostałych dni tygodnia. Poza tym, że to był dzień bez telefonu - był jak każdy inny. Początkowo w ogóle bez mediów i elektroniki. Ale jak tu komponować bez nagrywania? No można... Ale tak łatwiej i pomysły mi nie uciekały... A skoro komputer już tak, to chodziłem do studia czasem coś pomiksować - dla przyjemności - oczywiście.. Medialny (mam na myśli YouTube ,telewizję czy facebooka) nigdy za specjalnie nie byłem, więc w tym względzie nic się nie zmieniło. Czasem chodziłem w góry. Był taki okres kiedy co Niedzielę "zaliczałem" Skrzyczne, bo w tygodniu było za mało czasu.. Grałem koncerty - bo lubię, miksowałem - bo lubię, komponowałem - bo lubię.. Rzecz w tym, że w tygodniu z grubsza zajmowałem się tym samym.. Wspominam o tym, bo teraz mam mnóstwo czasu. I - poza tym, czego jeszcze nie mogę - spędzam go robiąc to, co lubię.. Nie jeżdżę na rolkach i nie robię salt na trampolinie ale pewnie - ze względu na wiek - i tak bym kiedyś przestał.. Czy zatem powinienem się martwić? Nie ukrywam - znalazłem się w paskudnym położeniu. Jednak da się tu znaleźć jakieś pozytywy. Ograniczone bardzo ale się da. Nie jestem pozbawiony wszystkich możliwości. Są tacy, którzy są w zdecydowanie gorszej sytuacji.. Co prawda trzymam się poglądu, że czyjeś gorsze położenie nie sprawia, że jest mi lepiej - tak jak wieść o tym, że ktoś złamał nogę nie sprawia u Ciebie, że nagle znika (lub choćby łagodnieje) ból zęba.. To tak niestety nie działa..
Gdzieś na którejś grupie, widziałem posta, że forumowiczka zmaga się z problemem już piętnasty rok - umknął mi ten post i nie umiem go już namierzyć. Uświadomiła mi jednak to, że lepiej "patrzeć w przód", obrać sobie cel i skupić się na "dzisiaj". Na tym, jakie możliwości odzyskałem a nie co straciłem. Czy to ważne ile czasu zajęło mi dojście do "tego miejsca", w którym jestem?! Czy bardziej liczy się to, że tu jestem.. Historia.. Tylko "ptaszek" na liście "do zrobienia".. I tak naprawdę tylko ja wiem, co się za nim kryje. Bo nawet ktoś z podobną historią do mojej, przeżyje ją inaczej.. Pozostaje tylko świadczyć i uprzedzać tych, których to dopiero czeka..
​
Na temat elektrostymulacji szukam rzetelnych informacji.. Póki co znalazłem całe mnóstwo artykułów na temat tego, jaki to ma przy terapii zbawienny wpływ ale żadnych konkretów.. Więc tak - "możesz sobie kupić od nas urządzenie za grubą kasę a i tak nie powiemy ci co z nim zrobić".. Próbuję wyciągnąć od jednego doświadczonego Pana na forum jakieś konkrety ale chyba nic z tego.. Wygląda na to, że trzeba - jak dziecko we mgle - przetestować na sobie "internetowe niusy". Jak dojdę do jakichś konkretnych wniosków, to się podzielę.. Na razie wiem, że dużo skuteczniejsza jest elektrostymulacja przy ćwiczeniach (pamiętacie piotrkowe "po co"), niż bierna. Co wcale takie oczywiste nie jest. Dużo też czytałem na temat stymulacji u "udarków" na karku. Testuję.. Na razie doszedłem do tego, że duże elektrody robią mi lepiej niż standardowe 5x5. Programy na razie testuję. Logika podpowiada, że raczej programy EMS albo IFS niż TENS.. 
Znawcą tematu nie jestem - tylko testerem.. Sam ponoszę ewentualne skutki.. Jednak jeśli dojdę do jakichś wniosków, to się podzielę..
Jutro Marc - nie mogę się doczekać..