top of page

Rano
Nie chcę robić festiwalu podziękowań ale fajnie, że jest jakiś feedback z Waszej strony. Wiem, że to co piszę przynajmniej dla niektórych jest jakąś wartością. Od razu zaznaczę, że nie chcę pełnić roli “eksperta w Twoim domu”, bo zdecydowanie nie jestem fachowcem - nie pomogę. To, że kogoś boli ząb, nie znaczy, że może zostać dentystą. Chcę (jeśli można) jedynie być przestrogą. Bo jestem w pełni świadomy tego, że do udaru doprowadziłem sam podejmując mniej lub bardziej świadome decyzje. I Wy też tak robicie - “raz nie zaszkodzi”, “nic mi nie będzie”. A potem jest “ała”. To, że trafiło akurat na mnie a nie na Zdzisia, który “chleje” od trzydziestu lat co popadnie? Nie na Pana Krzysztofa, który bije żonę i dwójkę swoich dzieci? Nie na Iwonę, która bardziej woli się stołować w fastfoodzie z literką M niż w domu a w autobusie musi wykupować dwa miejsca, bo na jednym się już nie mieści? Cóż - trafiło akurat na mnie - pech. Ale bądźcie świadomi tego, że wszyscy jesteśmy w bębnie tej samej maszyny losującej. Chcę jedynie być przestrogą - modelowym przykładem tego, jak MOŻE wyglądać Wasze życie “jeśli”. Żebyście mieli obraz tego z czym przyjdzie się mierzyć..
Dość. Wracamy do tematu..
Dziś piątek, powoli przejmuję terapeutyczną pałeczkę. Może jeszcze Arek na domową rehabilitację. Na pewno Monika ze swoją akupunkturą. Zawsze “sprzeda” nam coś ciekawego. W ogóle fajna dziewczyna. Czy to działa? U mnie - jak zwykle - fajerwerków nie ma. I dotyczy to każdego działania, z którym miałem styczność - powoli ale do przodu. W każdym razie biorąc pod uwagę to, że w dużym uproszczeniu akupunktura “działa na energiach” a człowiek to nic innego jak tylko jedna, wielka elektrownia - ma to sens. Tym bardziej, że zabiegi odbywają się co trzy tygodnie - koszt niemal żaden biorąc pod uwagę ile kosztuje mnie jeden dzień rehabilitacji.
Weekend w domu i “robotę” mam zrobioną - mogę się zająć swoimi rzeczami. Już mam jakąś kompozycję, tym razem z “obrazkiem”. Nie wyszukany to “obrazek” - ot kilka zdjęć. Możliwości kręcenia teledysków mam teraz mocno ograniczone. Rozkminiam program do video - mogę więc trochę potestować. Nie ma to jakiejś wartości artystycznej ale mam zabawę - i to się liczy. Zdaję sobie sprawę z tego, że jutro może się okazać, że życie wyciągnęło mi baterie.. Albo się zwyczajnie wyczerpały. Jak to Kąkol mawia “czym innym jest wiedzieć czym innym zdać sobie sprawę” - zrozumieć. Chyba wreszcie zrozumiałem.. A Wy prawdopodobnie tylko wiecie..
bottom of page

