top of page

Południe
Czekam na terapię.. Zastanowiłem się nad wewnętrznym monologiem, który bez przerwy prowadzę (w zasadzie każdy go nieustannie prowadzi).. Przed udarem - kiedy mówiłem - był taki sam. Teraz jednak zostałem z nim sam na sam i to, co mówię go nie zagłusza - choć wcale mi się nie podoba. Zostałem pozbawiony prawa głosu i możliwości komentowania rzeczywistości, więc ten "gość" w środku się rozbrykał.. Najgorsze jest to, że to wredny typ.. Malkontent, najmądrzejszy na świecie, z tych co to wiedzą lepiej a rzeczywistość komentują bez ogródek nie zostawiając na nikim (na sobie też) suchej nitki.. Nie chciałbym takiego (i Wam też nie życzę) spotkać w realu. O zgrozo - to ja... Z tej strony słabo mnie znacie.. Miałem w "poprzednim życiu" - przed udarem - takie przebłyski, gdy mówiłem prosto z mostu, co myślę - najprościej jak można - jak mnie nauczyli niepełnosprawni. Bez tych wszystkich "grzecznościowych zawijasów", bez konwenansów do których przywykliśmy, bez dyplomacji, tak żeby wszystko było jasne i proste. Niestety - mimo prostoty przekazu - ludzie słabo to znosili.. Zarzuciłem tą praktykę. Przywykliśmy do komplikowania. Do "ugrzeczniania". Do tego, żeby o rzeczach nieprzyjemnych mówić jak najdelikatniej tak, żeby najlepiej nikogo nie urazić. I w tym momencie każdy się wzbrania protestując: "to nie ja! Ja zawsze mówię, co myślę!". Czy oby na pewno?!
Terapia.. Znowu będzie wyłamywanie palców..
Popołudnie
Wyłamywania palców nie było.. Jutro - więc tej "przyjemności" nie stracę. Terapeuci w ogóle się nauczyli, że dużo zniosę , więc sobie "nie żałują". Śmieję się oczywiście ale tak to de facto wygląda. Jak to mawia jeden z nich - Jaro - "Seba - proste.. Jak idzie ci za łatwo, to znaczy, że źle robisz".. Czyli jak zwykle - trzeba się sponiewierać.. Szkoda tylko, że po to żeby sobie - za przeproszeniem - tyłek podetrzeć a nie dołączyć jakieś salto do zestawu albo akrobację na rolkach.. Lena powtarza, że zawsze lubiłem "pod górkę" ale że teraz z tym "trudno", to już przesadziłem.. No cóż - moja dusza ma hadcore'owy plan..
Wczoraj spotkaliśmy się online z "szarlatanem" wiedzy holistycznej. Nie byle kto - Pani dr., którą Lena sobie ceni - zobaczymy. Pani wie o czym mówi, leczy trybem życia i przede wszystkim tym, co do siebie wtłaczamy. Na razie bez szczegółów. Dam znać. Jeśli w moim przypadku - bo to o mnie chodzi oczywiście - to jakoś nadzwyczajnie zadziała, to Wam też może pomóc. Póki co - wstrzemięźliwy jestem. Zdecydowanie bardziej wierzę w takie podejście, niż w statyny do końca życia. Od euforii jestem jednak daleki..
bottom of page

