top of page

Rano
Męczę się próbując w jakiś sposób wyczyścić nos. Lena mi go zakrapia - zgodnie z zaleceniem lekarza - ale w związku z tym, że się nie “zaciągnę” wszystko po chwili wypływa i ląduje w chusteczce.  Czekając na “wyłamywanie” palców popijam poranną kawę. Krztuszę się przy tym niemiłosiernie kaszląc co chwila a silne mięśnie brzucha składają wątłe ciało jak scyzoryk.. Komicznie to musi wyglądać jak tak co chwilę podskakuję bezwładnie. Jeśli mam w tym momencie szklankę w dłoni, to wiadomo co się stanie - połowę wyleję..
Ale nie o tym.. Terezka.
Młoda dziewczyna o bardzo spolegliwym, radosnym usposobieniu, która - z ramienia jednej z instytucji - jest “wspomagaczem”. Opiekunką, która jeździ ze mną czasem na zajęcia. Mnie - osobie z pierwszą grupą inwalidzką - wymagającą opieki 24h/7 przysługuje “aż” trzydzieści godzin w miesiącu. Zabytek łaski. Ale Terezka jest, więc czasem z jej usług chętnie korzystamy.
Kaszląc właśnie wyplułem kawę na pościel..
Terezka jest Czeszką, która związała się z Polakiem i mieszka w Żywcu. Lubię kiedy mnie wozi na zajęcia. Delikatna, szczupła blondynka, która siły ma aż nadto zawsze jest uśmiechnięta i przyjemnie rozgadana. Chociaż podchodzi pod "wiek chrystusowy" dużo w niej "dziewczęcego" wdzięku, który objawia się na każdym kroku - kiedy się porusza, kiedy mówi. Rozmawia z nami mocno łamaną Polszczyzną, wtrącając co chwila czeskie, zrozumiałe zwroty. Chociaż to nie jest konieczne - trochę dla rozrywki, trochę dla gimnastyki umysłu zacząłem się uczyć jej ojczystego języka - tym łatwiej mi, że wciąż do komunikacji używam tłumacza google. Ustawiłem więc drugi język na Czeski i już...

Południe
Poćwiczyłem. To w pewnym sensie rytuał powtarzany kilka razy dziennie - staję, trochę żeby poćwiczyć a trochę, żeby rozruszać ciało "zastane" i odrętwiałe od siedzenia ciągle w tej samej pozycji. Dzień spędzam robiąc "coś" na komputerze i przerywam tą monotonię ćwicząc. Dziś - jak zwykle - bez fajerwerków.. Stoję zwykle przynajmniej pół godziny, oglądając filmy na YouTube. Wykonuję serie ćwiczeń różnego rodzaju, pamiętając o tym, żeby mózg miał "po co". Przynajmniej 10 minut stoję "bez trzymanki", balansując przy tym z nogi na nogę. Proste, nie?
Chciałbym na spacer - taka pogoda. Liście spadają z drzew, surowo - chłodno już. Pobrodziłbym chętnie nogami w stertach liści, mrużąc oczy przed październikowym, nisko świecącym słoneczkiem. Zaciągnął bym się głęboko chłodnym powietrzem i poczuł ten charakterystyczny "prawie" ból.. Chciałbym - ale do następnej jesieni przynajmniej muszę poczekać.. Na wózku średnio mi się chce.
Pisząc te słowa mocno rozczuliłem "idiotę" w którym zostałem na czas jakiś uwięziony.. Zasmarkany siedzi na wózku i zanosząc się płacze łzami jak grochy, ślini się i mocząc wszystko w koło.. Powiedzcie, jak tu z kimś takim wytrzymać? Z kimś, kogo byle obrazek - wesoły skądinąd - doprowadza do takiego stanu? Jak tu żyć?! - ja się pytam. No nie wiem... 
 
Popołudnie
Zastanawiam się o czym będę pisał, jak już opowiem Wam wszystko, co mi "leży na sercu". Sądząc jednak po tym, jak bardzo rozgadał się malkontent, którego mam w środku - szybko to nie nastąpi. To jest dopiero trójca! Idiota - z którym wolałbym nie mieć nic wspólnego, malkontent - którego wolałbym nigdy nie spotkać i ja. A to wszystko w jednym pod nazwą "Seba"! Myślę, że dr. Jekyll może się schować (z całym szacunkiem -  historia piękna! - moim zdaniem).
Wstaję - czas poćwiczyć. A na YouTube przejrzeć w tym czasie nowości w świecie AI. Dzięki dostępnym narzędziom zbudowałem sobie już całkiem niezłą bazę wiedzy w temacie studia nagrań. Co prawda nie wykorzystuję AI do miksowania, czy w ogóle pracy - wolę to robić ręcznie. Przyznam jednak - testowałem - wyniki są imponujące. Myślę jednak, że świat się za chwilę opamięta. Ludzie się zachwycają na przykład Led Zeppelin, wzorują się na Rolling Stones a już dawno ze studia nie wyszło prawie nic takiego, co do niego weszło. Jest wyidealizowane, wygłaskane, wystrojone i wyrównane - ludzie tak nie grają! I wszyscy wiedząc o tym, słuchają w radio produkcji innych wykonawców, zachwycają się jakby wierzyli w to, że są jedyni, którzy postanowili coś poprawić! I w ten sposób świat staje się pełen różnego rodzaju inteligentnych "poprawiaczy" dźwięku, obrazu. A multimedialny świat, w którym żyjemy już dawno przestał być prawdziwy. Z niecierpliwością czekam na czasy, kiedy smaczkiem dzieła będzie znowu to, co artysta "spieprzył". Co stało się nie rozmyślnie, tylko przypadkiem a co dziełu doda wartości miast je dyskredytować..
 
 

bottom of page