top of page

Rano
Dziś zaczynam w Porąbce szkolenie bodaj z jakimiś Duńczykiem. Po południu szczegóły. Dotarło do mnie jaką ignorancją się wykazałem, nie znając szczegółów wydarzenia. A przecież głośno o nim już od dawna. Nigdy nie dbałem o takie informacje, szczególnie kiedy nie dotyczyły istotnej zmiany w moim życiu. Ale to już przesada. Świadczy to tylko o moim nastawieniu.. Z pewnością będzie ciekawie. Półtora tygodnia z jakimś “guru” fizjoterapii - moi terapeuci podkładają w tym spore nadzieje i przede wszystkim ciekawość. Ci którzy zajmują się tematem zawodowo wiedzą doskonale jak to wygląda. Dla mnie to też już nie pierwszy raz, więc wiem czego się spodziewać. Dla tych, którzy się z taką sytuacją spotykają się po raz pierwszy - opiszę wszystko po południu. No i podam szczegóły, bo pewno szczególnie “branżowi” są ciekawi z kim to. Jestem dobrym “modelem” do takich ćwiczeń - przypadek dość ciekawy i dobra komunikacja. Moja świadomość ciała powoduje dobry feedback w takich sytuacjach. Nie “zamulam” - wieczorem napiszę co i jak..
Wieczorem
Jak można... Szkolenie prowadzi nikt inny, jak dobrze znany "bobathowcom" Marc Michielsen i (znana mi z Rept) Pani Aleksandra Kucińska. Super praca, choć dziś - wiadomo - poznajemy się. Praca pod okiem Marca, który od razu zauważył, że moje ciało "nie pamięta" i najpierw należy je dobrze "otworzyć" zanim się nad nim popracuje - to prawda. To, że nie panuję nad mięśniami brzucha i mam "betonowe" biodra powoduje, że jestem zwinięty do środka. "Śmieszny pan" oczywiście robi na zajęciach "dobre" wrażenie ogłupiając trochę terapeutów. Bo jak zwykle dysonans pomiędzy tym jak się wypowiadam a moim zachowaniem jest - delikatnie mówiąc - duży. Więc - mimo niewątpliwego profesjonalizmu i obycia terapeutów - trochę dystans czuję. Absolutnie nic złego w tym nie widzę. Sam w takiej sytuacji zachowałbym podobny.
W każdym razie praca zapowiada się "zacna". Po pierwszym dniu nie mogę się doczekać kolejnych..
Aaa! Zapomniałbym się pochwalić - dziś po zajęciach, zanim Lena pod domem zdążyła przyjechać z wózkiem - usiadłem z nogami na zewnątrz. Wyciągnąłem przy tym lewą nogę z auta nie pomagając sobie ręką. Mocno musiałem się wspomagać, żeby usiąść ale się udało - obie nogi twardo postawiłem na ziemi.. Obiad - niestety bez zmian - czterdzieści minut..
bottom of page

